Site Index
Polish Index
Nauki ścisłe, antropologia, archeologia Przekazów Urantii


INNERFACE
International
Wydanie specjalne

Nauki ścisłe, antropologia, archeologia Przekazów Urantii. Wznowienie.

Ken Glasziou, B.Sc.(Hon), M.Sc., Ph.D.

Praca ta zawiera cytaty z Księgi Urantii, która będzie polskim tłumaczeniem The Urantia Book © 1955 Urantia Foundation, 533 Diversey Parkway, Chicago, Illinois 60614, USA; +1 (773) 525-3319; http://www.urantia.org; wszystkie prawa zastrzeżone. Poglądy wyrażone w tej pracy są poglądami autora i niekoniecznie reprezentują poglądy Fundacji Urantii czy jej członków.


 

Czy nadludzkie pochodzenie Przekazów Urantii daje się udowodnić?
Trochę więcej o Przekazach Urantii
Ocenianie prawdy
Trochę wczesnej historii
Nauka "prorocza"
Trudnści
Nauka a Przekazy Urantii
Promień protonu i elektronu
Paliwo naszego Słońca i innych gwiazd
Dryf kontynentalny
A gdyby tak?
Pochodzenie systemu słonecznego
Przybycie człowieka czerwonoskórego do Ameryk
Powstawanie gór
Monstrualne dinozaury w Australii
Wędrówka torbaczy
100 stałych pierwiastków
Człowiek z Piltdown
O "Proroctwie"


Słowo wstępne

Czy można udowodnić nadludzkie pochodzenie Przekazów Urantii?

Jeśli wyjdziemy z założenia, że pogłoska jest nieprzekonywująca, oznacza to, że nie mamy konkretnego dowodu, który może jednoznacznie zweryfikować taką pogłoskę-twierdzenie. Posiadamy jednak w końcu dwa alternatywne sposoby, za pomocą których możemy ocenić nasze idee, dotyczące autorstwa Przekazów Urantii.

Jeśli podzielimy przedmiotową treść Przekazów na składnik, zawierający rozprawy teologiczne i filozoficzne, posiadający posmak "duchowy" oraz na drugi składnik, który ogarnia sprawy historyczne, antropologiczne i archeologiczne, zdobędziemy możność użycia metod porównawczych, dla ewaluacji naszego osądu, czy różne części Przekazów leżą w zakresie kreatywnych możliwości znanych autorów ludzkich.

Jeśli uwierzymy, że tak, wtedy wciąż możemy czerpać z Przekazów cokolwiek, co uznamy za wartościowe. Jednak jeśli przebrniemy przez te materiały, które jak domniemamy znajdują się poza lub ponad możliwościami i środkami autorów ludzkich, możemy wtedy poczynić odmienną, lecz osobistą decyzję odnośnie ich treści.

Dla każdego nowego czytelnika może być znacznie bardziej pożyteczne zignorowanie wszystkiego, co mogli dowiedzieć się lub usłyszeć o Przekazach i po prostu czytanie ich, dla ich bezpośredniej, faktycznej wartości.

Osądzanie Przekazów z góry i przywodzenie na myśl posiadanych poprzednio uprzedzeń dla ich oceny, mija się z celem. Przykładem jest Martin Gardner, autor pracy krytycznej, zatytułowanej: "Urantia. The Great Cult Mystery." Gardner, zanim napisał tę książkę, był autorem artykułu w czasopiśmie, oczerniającego Księgę Urantii. Zrobił on jednak tam tak wiele błędów, że później przyznał, faktycznie Księgi nie czytał. Jego późniejsza książka była głównie jego usprawiedliwianiem się.

Trochę więcej o Przekazach Urantii

Wydaje się w pewnym stopniu niefortunne, że alternatywną nazwą Księgi Urantii jest "Piąte Epokowe Objawienie". W efekcie tego, dodatkowego imienia, wielu czytelników nadaje jej zawartości fundamentalistyczne atrybuty "absolutnej i nieomylnej prawdy".

Sami autorzy nie roszczą takich pretensji. Nigdzie nie używają określenia "Piąte Epokowe Objawienie". Najbardziej zbliżona do tego twierdzenia uwaga mówi, że spośród wielu przypadków objawienia religijnego "jedynie pięć posiada znaczenie epokowe". Wśród nich, życie i nauczanie Jezusa, mogłoby ewentualnie aspirować do niebiańskiego autorytetu, lecz nawet tutaj posiadamy jedynie zapisy, gdzie w ten czy inny sposób daje się odczuć dotyk rąk ludzkich.

Istoty objawiające przykładają się, z pewną skrzętnością, do zadania ustrzeżenia się od problemów, jakie napotykało chrześcijaństwo na skutek narzucenia teorii o boskim dyktandzie biblijnych zapisów. Oświadczają na przykład, "Stworzony może pragnąć nieomylności, lecz jedynie Stwórcy ją posiadają".

Żaden z autorów Przekazów Urantii nie pretenduje do statusu "Stwórcy", zatem żaden nie jest nieomylny, co sami wyraźnie oświadczają. Faktycznie nie dają powodu do wątpliwości, co sami mniemają o własnym dziele. "Niech będzie wyjaśnione, że objawienia niekoniecznie są natchnione". (1109)

Podczas gdy jest oczywistą prawdą, że wiele części Księgi nie posiada statusu "natchnionego", jest tam także wiele rozdziałów posiadających otoczkę niebiańskiej prawdy. Jednak dowód tej, niebiańskiej prawdy, leży całkowicie w zakresie osobistego doświadczenia.

"Wnioskowanie jest dowodem w nauce, wiara jest dowodem w religii, logika jest dowodem w filozofii, lecz objawienie staje się ważne jedynie na mocy ludzkiego doświadczenia". (1106)

Inne ważne oświadczenie z Przekazów:

"Istnienie Boga leży całkowicie poza wszystkimi możliwościami demonstracji, za wyjątkiem kontaktu pomiędzy świadomością Boga w ludzkim umyśle a obecnością Boga..., która zamieszkuje intelekt ludzki i jest nadana człowiekowi jako bezinteresowny dar Ojca Uniwersalnego". (24)

Zadaniem Przekazów Urantii jest "synteza pozornie rozbieżnych nauk przyrodniczych i teologii religii w spójną i logiczną filozofię wszechświata". (1106) Byłoby to zadanie niemożliwe do wykonania, jeśli autorzy byliby skrępowani koniecznością podania nieomylnej prawdy i jednocześnie przestrzeganiem powiernictwa, które zakazuje udzielania nie zapracowanej wiedzy. Oświadczają oni nawet, że ich kosmologia "nie jest natchniona". (1109)

Kiedy w połowie lat trzydziestych otrzymano Przekazy Urantii, tradycyjna kosmologia miała do czynienia z aspektami stworzenia jako całości. Mogła zawierać filozofię abstrakcyjną w jej najszerszym znaczeniu. Znaczenie kosmologii, w jej rozumieniu obecnym, zawężone zostało do astrofizyki i astronomii. Lecz w Przekazach Urantii jest ono użyte w jego znaczeniu tradycyjnym i obejmuje każdy aspekt stworzenia.

Chwila namysłu wystarczy aby zrozumieć, że logiczna filozofia czy kosmologia nie musi być nieomylną prawdą żeby przynosić mogła ogromne korzyści. Prawda filozoficzna czy kosmologiczna może być często bardziej użyteczna i bardziej zrozumiała, gdy jest przekazywana w stroju mitu, przypowieści czy alegorii.

Ocenianie prawdy

Pewne książki, które czytamy, mogą stymulować potrzebę czytania ich wciąż na nowo, w celu pozyskania z nich jak największych korzyści. Dziwiło mnie zawsze, jak dalece moje pierwsza ocena jakiejkolwiek książki zaniża się, nawet podczas drugiego jej czytania. Rzadko tylko podejmowałem się trzeciego, pełnego przeczytania, jakiejkolwiek książki.

Jest tutaj kilka wyjątków. Jeden wystąpił po nabyciu Biblii, w której słowa wypowiadane przez Jezusa drukowane były czerwoną czcionką. Zauważyłem, że mógłbym czytać obszerne fragmenty, zarówno Ewangelii Mateusza jak i Jana, bez znudzenia się nimi.

Drugim wyjątkiem są pewne Przekazy z Księgi Urantii. Czytałem je codziennie, przez trzydzieści lat i nigdy nie spodziewałem się opanowania do perfekcji tego, co zawierały, jak również nie znużyłem się tymi wysiłkami.

Uważam, że jestem człowiekiem o wysoce krytycznym usposobieniu. Podczas piętnastu lat spędzonych w charakterze kierownika laboratorium prowadzącego prace badawcze, mówiłem nowym absolwentom, którzy przychodzili pracować z nami, że ich wydajność będzie kulała do czasu, nie nauczą się kwestionować wszystkiego, co jak kiedykolwiek domniemali - wiedzą.

Do Biblii i do Księgi Urantii zabrałem się z takim właśnie podejściem, i założeniem, że nie można odkryć prawdy - można ją odczuć.

Moja kariera naukowa koncentrowała się głównie w dziedzinie biochemii. Fizyka teoretyczna i matematyka są dziedzinami, w których wyczucie prawdy jest niezwykle ważne. Prawda ma swą własną, specyficzną woń. Matematycy i fizycy wydobywają prawdę z głębi swych umysłów. Biochemicy, chociaż mogą czuć prawdę nosem, muszą działać empirycznie przesiewać dane, tworzyć hipotezy, czynić eksperymenty, ulepszać hipotezy i tak dalej i tak dalej. To może być nudne.

Jednym z prawdziwie wielkich geniuszy naszego wieku był matematyk o imieniu Kurt Godel. "Udowodnił" on, że nie istnieją reguły obliczeniowe, które mogą określić właściwości liczb naturalnych. Innymi słowy, oznacza to, że nasz system liczb nie może być przedstawiony jako logicznie spójny. Oczywistym staje się zatem, że nasza bezwzględna wiara w liczby wynika z faktu, że mają one posmak prawdy.

Nie trzeba myślenia na miarę geniusza, żeby sobie uświadomić, że jest coś wyjątkowo szczególnego w ludzkim umyśle. Jestem raczej pewny, że jedną z jego właściwości jest zdolność intuicyjnego wyczucia prawdy. Możliwe jest oczywiście wyćwiczenie i rozwinięcie tego daru. Im bardziej głęboką wiedzę zgromadzimy, tym lepiej będziemy wyposażeni dla spostrzegania coraz głębszej prawdy.

Wszyscy posiadamy dar wyczucia prawdy, niezależny od edukacji i zdolności intelektualnych. Myślę, że wiele zwierząt posiada go w pewnym, bardziej prymitywnym stopniu. Czy wiecie, że pszczoły potrafią liczyć?

Dostrzeganie prawdy jest darem, którego musimy użyć, aby pomóc sobie w ocenie Przekazów Urantii. Oczyszczenie naszych umysłów z tendencyjnych uprzedzeń może być bardzo pomocne.

Prawdą jest, że okoliczności życiowe mogą być dla pewnych ludzi czynnikiem, powodującym podejście bezkrytyczne, kiedy po raz pierwszy natrafią na Księgę Urantii. Usłyszawszy, że Przekazy mają niebiańskich autorów, poddani ożywionej propagandzie o objawieniowym statusie Przekazów, być może razem z potrzebą znalezienia sensu w życiu, niektórzy będą skłonni uwierzyć w coś, co według ich odczucia pomoże im rozwiązać ich problemy. Czas często czyni takich ludzi bardziej wnikliwymi, szczególnie kiedy wykształcą w sobie zdolność wyczucia prawdy.

Dla wielu z nas, zapoznanie się z Przekazami nastąpiło podczas braku jakichkolwiek widocznych, psychologicznych potrzeb, życiowego wsparcia. Być może byliśmy nienasyconymi pożeraczami materiałów pisanych, albo po prostu poszukiwaczami prawdy. Być może też kombinacja przypadkowych okoliczności mogła zapoczątkować ich przeglądanie.

Niezależnie od tego, co spowodowało nasze poszukiwania, stanęliśmy natychmiast w obliczu faktu, że jest ponad dwa tysiące stron w Księdze Urantii, większość z nich wymaga skupienia uwagi żeby zrozumieć znaczenie tekstu. Więc może jakieś wsparcie z zewnątrz mogłoby pomóc w poszukiwaniu prawdy.

Dla ilustracji sytuacji, że wiedza uprzednio posiadana może pomóc w rozumieniu Przekazów Urantii, pozwólcie mi uwypuklić fakt, że powiernictwo, na mocy którego pracowali autorzy, nie jest dogłębnie omawiane wcześniej, niż po połowie książki. Powiernictwo to zapewnia, że kosmologia zawarta w Przekazach będzie wkrótce przestarzała.

Łatwo jest pominąć dwa ważne oświadczenia, jedno na początku, drugie w ostatniej jednej trzeciej książki, informujące, że ludzkie źródła idei, w liczbie około trzech tysięcy, zostały użyte, ilekroć źródła te określały jakieś pojęcie czy ideę sensownie.

Ci, co mieli możność sami odkryć te punkty, doświadczyli być może sporo frustracji na swej odkrywczej drodze. Jednak moje własne doświadczenie przyniosło formę osądu, który może być podsumowany w następujących słowach: Jeśli te Przekazy nie są prawdziwe, w takim razie powinny być prawdziwe.

Poprzez wieki, spora liczba chrześcijan dochodziła do wielu wniosków na temat idei Boga i Jezusa, jego życia i nauczania, tak podobnego do tego przedstawionego w Przekazach Urantii. Jednak dla osiągnięcia takiego stanu, potrzeba zazwyczaj całego życia badań. Przekazy Urantii mogą znacznie pomóc uprościć oraz skrócić tę podróż. Może to nastąpić niezależnie od jakiejkolwiek wiary dotyczącej ich autorstwa i statusu jako objawienia.

Trochę wczesnej historii

Przekazy Urantii mały niedobry początek, kiedy pierwszy raz były publikowane jako Księga Urantii, w roku 1955. Wiele osób, odpowiedzialnych za ich wstępną introdukcję, kierując się najlepszymi intencjami, zrobiło wszystko żeby narzucić je światu jako całkowicie niebiańsko autoryzowane objawienie.

Oczekiwania tych wczesnych czytelników nie różniły się od tych, jakie żywił Jan Chrzciciel jako zwiastun Mesjasza. Przesyłali oni książkę do królów, królowych, papieży, prezydentów, senatorów i kongresmanów. Wydawało się, że wielu z nich oczekuje, władcy świata natychmiast potraktują ją jako przykazanie bezpośrednio od Boga, upadną na kolana ze skruchą i sprawią prawie natychmiastową inaugurację ery światłości i życia.

Autorzy objawienia dali nam Przekazy Urantii a nie Księgę Urantii, ani też ich przetworzenie w "Piąte Epokowe Objawienie". Te ostatnie były dziełem ludzkim. Jedyną reakcją ortodoksyjnego chrześcijaństwa był pęd ku znalezieniu obrony. Jestem pewien, że nie to było intencją autorów objawienia. W rzeczywistości wydaje się, że jedną z ich wielkich nadziei było wyperswadowanie chrześcijaństwu, aby przetworzyło swe podstawowe nauki, od chrystologii Pawła do objawienia natury Boga, dokonanego przez Jezusa.

To nie jest krytyka Pawła. Autorzy objawienia podkreślają ich pełną świadomość zasadniczej roli, jaką odegrał Paw w ocaleniu czegokolwiek z wiedzy o Jezusie z Nazaretu dla czasów współczesnych. Bez Pawła pamięć o Jezusie prawdopodobnie by zaginęła. Przekazy mówią o wyznawcy imieniem Abner, który ściśle trzymał się nauk Jezusa, nauczając bez żadnych kompromisów. Abner i jego wyznawcy szybko zniknęli z kart historii.

Chrystologia Pawła była najbardziej zaawansowaną religią, najlepiej przemawiającą do nas ludzi, zarówno w czasach Pawła jak i do dzisiaj. Paweł właściwie ignorował ludzkiego Jezusa w swych pismach (chociaż niekoniecznie w prywatnym kultywowaniu).

Pragmatyczna chrystologia Pawła oparta była na podstawowym ludzkim dążeniu do przebaczenia grzechów. Z dążeniem tym połączone jest ludzkie przywiązanie do idei przebłagania i ofiary. Tworzymy tym samym Boga na nasze własne podobieństwo.

Praktyka chrześcijaństwa wciąż budowana jest wokół grzechu, winy i środków ofiary, w celu ucieczki przed karą. Autorzy objawienia zaznaczają, że może upłynąć aż tysiąc lat dla reorientacji religii ludzkich ku zrozumieniu, że w rzeczywistości jesteśmy kochanymi dziećmi Boga, który jest uosobioną miłością i że my wszyscy, wszystkie narody i religie, jesteśmy prawowitymi członkami rodziny Boga.

Niektórzy czytelnicy, którzy jeszcze nie wyklarowali sobie opinii o słuszności Przekazów Urantii, mogą się skierować ku jej nauce - archeologii, kosmologii itp. aby uzyskać pomoc w swym dociekaniu prawdy.

Dr. Meredith Sprunger, emerytowany naukowiec i kapłan, podkreślał, że pochodzenie i autorstwo takiego dzieła jak Przekazy Urantii nie stanowi filozoficznego kryterium prawdy. Przekazy same zaprzeczają temu, że nauka może uzasadnić prawdy religijne.

"Istnienie Boga nigdy nie może być udowodnione przez eksperyment naukowy czy poprzez czyste rozumowanie dedukcji logicznej. Bóg może być uświadomiony tylko w dziedzinach doznania ludzkiego". (24)

A na stronie 1106:

"Przyczynowość jest dowodem w nauce, wiara dowodem w religii, logika dowodem w filozofii, lecz objawienie jest wartościowane jedynie doświadczeniem ludzkim".

Tym sposobem, odpowiednio do Przekazów Urantii, zarówno istnienie Boga jak i prawda objawienia wartościowane być mogą jedynie poprzez nasze własne, osobiste doświadczenie.

Przekazy Urantii skupiają naszą uwagę na roli jaką odgrywa zamieszkujący nas Ojciec-Duch i na pomocy udzielanej nam przez inne siły duchowe, takie jak Duch Prawdy, jako na podstawowych elementach asystujących nam w wartościowaniu naszych doznań prawdy. Są one wspominane także w ewangelii Jana, jak również w listach Pawła do Galatów i Rzymian.

Czy zatem nauki ścisłe, antropologia i archeologia Przekazów, mogą nam w jakimkolwiek stopniu pomóc w naszym dążeniu do odkrycia prawdy? Ważnym wkładem wnoszonym przez nie, jest ukazanie, że Przekazy nie były złożone w całość przypadkowo, w coś w rodzaju zbawiającej świat krucjaty. Przykładem niech będzie mnóstwo wzmianek archeologicznych w części IV, wskazujących wyraźnie, że spory nakład wyszukanej wiedzy naukowej został włożony w napisanie tych Przekazów, dzieła, które wymagało nadzwyczajnego wkładu czasu i pełnego wysiłku poświęcenia.

Do dziś na niczym spełzły wszystkie wysiłki włożone w zlokalizowanie naukowców, którzy mogliby skutecznie przyczynić się do powstania tego czy innego fachowego materiału, włączając w to próby odbrązawiania, dokonane przez profesjonalnego sceptyka Martina Gardnera.

Przekazy wykazują t nadzwyczajną raczej znajomość tekstu, zarówno Starego jak i Nowego Testamentu. Ktokolwiek zatem był odpowiedzialny za ich autorstwo, miał pod ręką, prawdopodobnie w pamięci, tysiące odpowiednich do zastosowania, związanych z tematem cytatów, na poparcie różnorodnych omawianych idei. Warto jest zastanowić się nad tym punktem podczas czytania Przekazów.

Dokładne badania sposobu używania cytatów biblijnych wykazują, że nie mogły być one po prostu wybrane z konkordancji ani też nie były używane jako dane komputerowe, jako że komputery były niedostępne aż do czasu publikacji książki.

Zawartość nauk ścisłych Przekazów jest ekstensywna i demonstruje ona szeroki zakres wiedzy w dziedzinach nauk fizycznych i biologicznych, z gatunku tej, normalnie posiadanej przez naukowców o wąskiej specjalizacji.

Jakość niektórych elementów naukowych wspiera moje poprzednie mniemanie, że Przekazy Urantii są dziełem wysokiej klasy naukowców i bez wątpienia warte studiów, niezależnie od kwestii ich autorstwa czy statusu jako objawienia.

Podczas oceny wartości jakiejkolwiek pracy, wskazane jest oczywiście czynienie tego z otwartym umysłem i traktowanie jej jako części naszych, osobistych poszukiwań prawdy. Przy takim nastawieniu prawda staje się nadrzędnym kryterium oceny.

Nauka "prorocza"

Pośród składników naukowych znajdujemy rozsypane oświadczenia, które są całkowicie prorocze. Załączenie ich zgodne jest z oświadczeniem powiernictwa (str.1110), że podanie kluczowych fragmentów istotnej lub zapomnianej wiedzy jest dozwolone. Załączenie jednakże tak ezoterycznych informacji jest osobliwe, w przeciwieństwie do większości innej wiedzy naukowej książki, która mogła być znana nawet uczniom szkół średnich w latach trzydziestych, kiedy to Przekazy zostały otrzymane.

Powiernictwo, powyżej omawiane, zawiera następujące oświadczenia: "...przyszli badacze takiego objawienia pokuszą się aby je odrzucić ... gdyż odkryją pomyłki...Nie mamy zezwolenia antycypować odkryć naukowych na tysiąclecia...Kosmologia tych objawień nie jest natchniona". (1109)

Nie możemy się wycofać z powodu dostrzeganych błędów w kosmologii (dotyczy to też nauki). Zostaliśmy ostrzeżeni - prawda jest tam gdzie ją znajdziemy.

Trudności

Zastanawiałem się często nad sekwencją z tekstu w części IV, która następuje po ceremonii wyświęcenia apostołów przez Jezusa. Jezus ogłasza tam, że jest na ziemi aby pocieszać umysły, oswobodzić duchy i zbawić dusze ludzkie. Po przerwie kontynuuje:

"Zawsze musicie rozpoznawać dwa punkty widzenia całego postępowania śmiertelnika -- ludzki i boski; sposoby ciała i sposoby ducha; ocenę czasu i punkt widzenia wieczności".

Po wyjaśnieniu tym następuje drugie:

"Lecz będziecie się trudzić nad moim nauczaniem, gdyż jesteście przyzwyczajeni interpretować moje posłanie dosłownie; jesteście powolni w odkrywaniu ducha mojego nauczania".

Większość z nas prawdopodobnie przeoczy to napomnienie podczas czytania, zbywszy je, jako odnoszące się do apostołów. Jednak w tym samym paragrafie Jezus mówi, "Musicie również pamiętać, że mam także owce nie z tego stada i że im też jestem dłużny, do końca muszę dostarczać im wzoru wykonywania woli Boga, podczas gdy żyję życiem śmiertelnej natury".

Dziwiłbym się, gdybyśmy my, ludzie 20 wieku byli "owcami nie z tego stada". Możliwość zrozumienia opuściła już uprzednio tych galilejskich rybaków. Zazwyczaj prosili Jezusa o pomoc w zrozumieniu tego co mówił. Komentarz Jezusa, gdyby im został dany, mógłby spowodować ich całkowite zagubienie. Czy jest zatem załączone to w Przekazach specjalnie na nasz użytek. Jeśli tak, czy mówi on nam aby nie traktować nauczania dosłownie?

Być może jedynie wtedy, kiedy będziemy interpretować większość Przekazów Urantii metaforycznie czy alegorycznie, odkryjemy prawdziwego ducha tego objawienia.

Z innego punktu widzenia zauważam, że to, co ja oraz inni próbowaliśmy uprzednio interpretować jako gruntowną i precyzyjną naukę oraz historię, niekoniecznie taką jest. Rzeczywistym jej celem jest dostarczenie kosmologicznego tła, obejmującego całość stworzenia, jako wprowadzenie w system wierzeń religijnych. W tym celu obrazy, które rozumiemy, mogą być bardziej znaczące niż wyszukane dokładności.

Cała moja wiedza o życiu pozagrobowym, przed przeczytaniem Przekazów Urantii, zawarta była w słowach Jezusa z Nowego Testamentu: "W domu mojego Ojca jest dużo mieszkań. Idę przygotować wam miejsce", z dodatkiem komentarza, że w niebie ani się nie żenimy ani nie wychodzimy za mąż, lecz jesteśmy jak aniołowie. Moja wiedza o Bogu była konfundowana przez sprzeczne obrazy Boga miłości, współczucia i miłosierdzia na jednym biegunie, i mściwego Boga prawej sprawiedliwości sądu i odpłaty na biegunie drugim.

Przekazy Urantii usunęły tę biegunowość, pięknym, dogłębnym i prostym oświadczeniem: "miłość i miłosierdzie Boga, jako mojego niebiańskiego Ojca, zawsze przewyższać będą jego sprawiedliwość, jako mojego sędziego". Dla mnie studiowanie Przekazów Urantii było warte choćby dla samego tego oświadczenia. Lecz faktycznie znalazłem tam znacznie więcej zadowolenia.

Z takim nastawieniem do Przekazów Urantii nie potrzebuję już dłużej odbierać historii ogrodu Eden, jako historii zupełnie rzeczywistej. Mogę traktować ją jako symboliczną drogę do poszerzenia mojego zrozumienia tego, o czym Przekazy mówią naprawdę. Do mnie należy wybór. Inni mogą dowolnie wybierać inaczej, bez narażania swego własnego tempa postępu duchowego czy duchowego potencjału.

Niezależnie od tego, czy moje interpretacje są prawdziwe czy też nie, w pewnych przypadkach takie nastawienie wyzwala mnie, umożliwiając szukanie nauk ukrytych oraz pozwala czynić starania dla dostrzeżenia ducha nauk objawionych, w przeciwieństwie do pozostania w konflikcie z samym sobą, w sprawach rzeczowych.

Nowi czytelnicy muszą oczywiście odnaleźć swą własną drogę do prawdy. Niektórzy mogą uznać moje doświadczenie pomocnym, inni nie. Nie ma znaczenia jakie pomyłki możemy zrobić w naszym szczerym dążeniu do prawdy, Bóg, którego natura jest objawiona w Przekazach Urantii nigdy nie odrzuci nas ze względu na te pomyłki.

Bibliografia:

1. "The Oxford Companion to Philosophy". (Ed. T. Honderich) (Oxford University Press, 1995)

2. Penrose, R. "The Large, the Small, and the Human Mind." (Cambridge University Press, 1997)

3. John, Chapters. 14 and 15; 1 John 4:16; Romans 8: 14,15: Galatians 4: 6

4. Sprunger, Meredith, "The Purpose of Revelation." Innerface International Vol. 3. No. 1 (1966)

5. New Scientist 160 2157 (1998)

 

Nauka a Przekazy Urantii

Ponieważ powiernictwo autorów objawienia nie pozwala im dawać nam wiedzy przez nas nie zdobytej, (1109) pociąga to za sobą fakt, że poziom informacji naukowej w Przekazach nie powinien zawierać wiedzy nie odkrytej do połowy lat trzydziestych. Wyjątek stanowi to, że "brakujące luki" powinny być uzupełnione, czy istotna "wiedza zaginiona" powinna być odtworzona.

Traktując takie wyjątki w ich szerokim znaczeniu, owi nadludzcy autorzy mogliby łatwo zademonstrować, że poziom ich wiedzy naukowej znacznie przekracza poziom ludzkiej wiedzy z połowy lat trzydziestych. Czyniąc to, mogliby dowieść objawieniowego statusu Przekazów.

W niektórych wypadkach wydaje mi się, że autorzy objawienia dokładnie tak zrobili. Jednak długie godziny refleksji pomogły mi zyskać opinię bardziej powściągliwą.

Byłem oddanym wyznawcą Jezusa na długo przedtem, zanim pierwszy raz ujrzałem Przekazy Urantii. Kiedy czytałem ich "Życie Jezusa", spotkałem Jezusa, którego już znałem. Pragnąłem zatem aby to objawienie było prawdziwe.

Inni, tacy jak ci z mentalnością typu Martina Gardnera, mogą podejść do Przekazów z umysłem tak nastawionym aby znaleźć przyczynę przyklejenia im nalepki fałszu (w artykule prasowym Gardner oczerniał Przekazy, lecz później przyznał się, że faktycznie ich nie czytał).

Autorzy Przekazów dobrze rozumieją naturę ludzką. Świadomi są tego, że oba typy czytelników mogą być skrupulatnymi poszukiwaczami ich własnego, szczególnego gatunku "prawdy".

Wierzę, że dostarczono kluczowych informacji, aby pomóc tym, którzy szukają objawieniowego gatunku prawdy. Lecz dostarczono te informacje sposobami, które pozwalają również na ich odrzucenie tym, co szukają metod ich odrzucenia.

Przyczyna takiego, dwojakiego podejścia, może być związana z oświadczeniem z Przekazów, twierdzącym, że nasza wolna wola jest właściwie nietykalna. Bóg obdarzył nas względnie wolną wolą na poziomie skończonym i nawet sam Bóg nie może jej nam zabrać. (1299) I także taka może być przyczyna, że jedynie przez wiarę możemy wejść do królestwa Boga.(1569) Nie możemy mieć jednak wiary, jeśli nie ma niepewności, gdyż tam gdzie jest pewność, nie ma powodu do istnienia wiary.

Rozprawa ta jest zaktualizowaniem dwóch wcześniejszych i bardziej szczegółowych publikacji o naukach ścisłych, antropologii i archeologii Przekazów. Chciałbym w niej omówić jedynie te pozycje wiedzy, które dla mnie weryfikują, że Przekazy są tym czym twierd, że są. Mam t intencję ukazać pewne, możliwe drogi ich odrzucenia.

Od czasu druku poprzednich artykułów nowe informacje o Przekazach wpadły mi w ręce. Chociaż Przekazy Urantii, składające się na część I, II i III książki, zostały dostarczone w latach 1934/35, po ich otrzymaniu została ustanowiona wybrana grupa, celem dokładnego przeczytania jednego Przekazu każdego tygodnia, podczas okresu czterdziestu czterech tygodni w każdym, kolejnym roku. Pod koniec każdej tygodniowej sesji, wszyscy obecni byli proszeni o doręczenie pytań na piśmie. Odpowiedzi były dostarczane na następnej sesji.

Spotkania te były zawieszane całkowicie na osiem tygodni w sezonie letnim każdego roku. Cały proces powtarzany był trzy razy. Część IV i Przedmowa mają oddzielną historię.

Proces ten, do jego zakończenia, powinien trwać osiem lat. Informacja ta zgadza się z badaniami, przeprowadzonymi przez Matthew Block'a, który zdołał zidentyfikować większość ludzkich źródeł materiałów, używanych do napisania Przekazów. Większość z tych źródeł materiałowych została spisana w początkowej, jednej trzeciej wieku. Lecz kilka z nich zostało opublikowanych później niż w roku 1935, niektóre dopiero w okresie 1942/43. Widocznie materiał ten został dodany podczas procesu wyżej opisanego.

W materiałach ujętych tym artykułem, jedynie część dotycząca energii gwiazd, posiada ludzkie źródło pisane, opublikowane po roku 1935.

Bibliografia:

1. Bain, R. , K. Glasziou, M. Neibaur, and F.Wright. "The Science Content of The Urantia Book." (The Brotherhood of Man Library, 1991)

2. Glasziou, K. "Science, Anthropology and Archaeology in The Urantia Book." (The Brotherhood of Man Library, 1996)

Promień protonu i elektronu

"Jeśli masa materii byłaby powiększona aż do tego poziomu, że elektron równałby się jednej dziesiątej uncji, nadto rozmiar byłby powiększony proporcjonalnie, objętość takiego elektronu byłaby tak wielka jak ziemia". (477)

Dziwiłem się często, jak wielu czytelników Księgi Urantii miało problemy ze sprawdzeniem tego podsumowania, odkładając odpowiedź na bok w zakłopotaniu, jako że dopiero około roku 1990 oświadczenie to zaczęło mieć jakikolwiek sens.

Zakłada się masę elektronu jako 9,1 x 10-28 grama, 1/10 uncji jako 2,8 grama a promień ziemi jako 6,4 x 106 metrów i dalej promień elektronu oblicza się na 2 x 10-21 metra.

W czasie, kiedy otrzymano Przekazy Urantii, wielu fizyków zakładało, że elektron jest bezwymiarowym punktem, zatem nie posiada promienia. Inni, okrężnym rozumowaniem, przyjmowali jego promień jako 5 x 10-15 metra, który jest rzędu miliona razy większy niż obliczony z Przekazów Urantii.

Oświadczenie to wyglądało na nieprawidłowość, aż do czasu, gdy Stefan Tallqvist, czytelnik z Finlandii zaznajomił się z nową pracą Hansa Dehmelta, laureata Nagrody Nobla, który obmyślił sposób aby uchwycić pojedynczy elektron i utrzymać go w stanie niezmiennym poprzez dłuższy okres czasu. Używając tej nowej technologii, Dehmelt miał możliwość zmierzyć parametry elektronu, co pozwoliło mu ustalić jego promień w granicach 10-19 do 10-22 metra.

Wstępne prace Dehmelta były prowadzone około 10 lat temu. Od tamtego czasu dalsze analizy doprowadziły do nowych twierdzeń, że promień elektronu ma około 10-22 metra.

Dla nie wdrożonych w terminologię określania klas wielkości, następująca ilustracja być może pomocna. Załóżmy, że poproszono was o obliczenie ciężaru iguany długiej na dwa metry. Przy określeniu klas wielkości jest ona bliższa do 10 funtów niż 1 czy 100 funtów. Czy może jej waga jest tak wielka jak przyzwoitej wielkości krokodyla, znaczy 1000 funtów? Zawarliśmy tutaj zakresy klas wielkości 100 , 101, 102, 103. Przybliżona, oczywiście, kalkulacja promienia elektronu z Przekazów Urantii wynosi:

0,000.000.000.000.000.000.002 metra.

Ostatnie pomiary mówią o:

0,000.000.000.000.000.000.000.1 metra

Różnica jest ósmego przedziału w tysiącu milionów, milionów, milionów. Nieźle jak na przybliżenie.

Pozostaje kwestia, w jaki sposób takie przybliżenie mogło być dokonane ponad pięćdziesiąt lat temu? I w jaki sposób ludzie sceptycznie usposobieni mogli je po prostu zignorować?

Przekazy Urantii zawierają też następujące oświadczenie:

"Jeśli kubatura protonu -- tysiąc osiemset razy cięższego od elektronu -- mogłaby zostać powiększona do wielkości główki od szpilki, wtedy, porównywalnie, główka od szpilki mogłaby osiągnąć średnicę równą tej, jaką ma orbita ziemi dookoła słońca". (477)

Znowu jesteśmy dłużni Stefanowi Tallqvistowi za trud efektywnie przeprowadzonych kalkulacji i zwrócenie naszej uwagi na rezultaty.

Jeśli przyjmiemy promień orbity Ziemi dookoła Słońca za 1,5 x 1014 a promień główki od szpilki za 1,0 mm, wtedy tak obliczony promień protonu miałby 7 x 10-15 mm, co znaczy 7 x 10-18 metra.

"Klasyczny" promień protonu wynosi 0,85 x 10-15 metra i odbiega znacznie od tego, podanego w kalkulacjach z Przekazów Urantii.

Niemniej jednak wiadomo jest, że proton zawiera trzy kwarki plus, potencjalne cząstki, które przeskakują do i od egzystencji. Jaki więc jest prawdziwy promień "rzeczywistej" części protonu, systemu trzech kwarków? Współczesne pomiary podają go jako 7,7 x 10-18 metra.

Czy tego rodzaju pomiary "udowadniają", że Przekazy Urantii są tym, za co się podają? Kiedyś prawdopodobnie odpowiedziałbym -- tak, lecz po badaniu Przekazów przez wiele lat i rozważaniu oświadczeń ich autorów, takich jak "Istnienie Boga nigdy nie będzie udowodnione przez eksperyment naukowy" i "objawienie potwierdzane jest tylko przez ludzkie doświadczenia", moje wnioski są teraz bardziej konserwatywne.

Świadomy jestem, że pragnę, aby Przekazy te były prawdą. Wierzę także, że jeśli nie są prawdą, być nią powinny. Mam na myśli to, że Bóg, którego pierwszy raz poznałem poprzez objawienie jego natury według opisu z Ewangelii, jest lepiej przedstawiony w Przekazach Urantii, niż gdziekolwiek indziej spośród wszystkiego co znam.

Zatem moja interpretacja nauki z Przekazów Urantii nie może nie ulegać wpływom moich tęsknot. I prawdopodobnie ulega bardzo mocno.

Nie wiem i nie potrafię doprawdy wyobrazić sobie, jaki rodzaj inklinacji i uprzedzeń wpływa na osąd umysłowy tego typu jaki reprezentuje Martin Gardner. Mogę jednak uważać powyższe za dowód, który uważam, że mocno popiera mój pogląd, pomimo, że może przysłużyć się stronie przeciwnej.

Należy wyjaśnić, odnośnie pomiaru promienia elektronu, że istnieją poważne dowody na poparcie poglądu, że "normalny" elektron jest w stanie "nakładania się", w czymś w rodzaju stanu uwięzienia, w którym posiada zarówno jednocześnie właściwości falowe jak i cząsteczkowe. Tak samo elektron może posiadać zarówno spin "w górę" czy "w dół". W jego stanie "normalnym" ma oba w tym samym czasie.

Domniemywa się, że elektron przyjmuje określoną konfigurację, kiedy zmuszony jest do tego przez obserwatora. Jeśli obserwator zechce widzieć go jako falę, jakie znaczenie ma jego promień? Ma on, możliwy do zdefiniowania promień, tylko wtedy, gdy obserwator zechce "obserwować" go w odpowiedniej konfiguracji.

Cynik, sceptyk, agnostyk, ateista, egocentryk -- ci którzy po prostu nie są zainteresowani w temacie, zawsze znajdą przyczynę dla odrzucenia jakiejkolwiek ewidencji, która nie pasuje do ich filozofii, czy stylu życia. Tak powinno być, gdyż wolna wola mogłaby nie istnieć, gdyby nie było wolności czynienia takiego wyboru. Wiara i sama tylko wiara jest kluczem do królestwa Bożego. I jak powiedział Bryan Appleyard, "Jeśli mamy argument dla wsparcia wiary, nie będzie to wcale wiara. To będzie logika".

Bibliografia:

1. Van Dyke, R.S. Schwinberg, P. & Dehmelt, H. "Experimental Atomic and Molecular Physics" (Internet publication of the University of Washington, 1997)

Paliwo naszego Słońca i innych gwiazd

"W słońcach, które są objęte obwodami kanałów przestrzeni-energii, energia słoneczna jest wyzwalana poprzez różnorodne, kompleksowe nuklearne reakcje łańcuchowe, z których najbardziej popularną jest reakcja wodór-węgiel-hel. W metamorfozie tej węgiel działa jako katalizator energii, ponieważ nie jest on w żaden sposób rzeczywiście zmieniony poprzez proces konwersji wodoru w hel. W pewnych okolicznościach, przy wysokiej temperaturze, wodór przenika do jądra węgla. Ponieważ węgiel nie może utrzymać więcej niż cztery protony, kiedy takie stadium nasycenia zostanie osiągnięte, zaczyna on emitować protony tak szybko, jak nowe przybywają. Z reakcji tej, napływające cząsteczki wodoru wychodzą jako atom helu". (464)

W początkowych latach naszego wieku daremne okazały się wszystkie próby wytłumaczenia pochodzenia energii wyzwalanej przez gwiazdy, takie jak nasze słońce. W roku 1929, Atkinson i Houtermans zdołali wykazać, że pewien rodzaj procesu nuklearnego stanowi jedyną możliwość, która może być przyczyną wyjątkowo wysokiej temperatury, domniemanie istniejącej w centrum słońca. W 1938 Bethe i Critchfield sformułowali opis reakcji łańcuchowej proton-proton, za pomocą której mniejsze gwiazdy, takie jak nasze Słońce produkują energię, a w roku 1939 Bethe opisał inną reakcję, w której węgiel służy jako katalizator podczas produkcji helu w większych gwiazdach.

Kiedy pierwszy raz czytałem w Księdze Urantii wytłumaczenie cyklu węglowego, zaniepokoił mnie on. Wiedziałem, że Hans Bethe publikował to i po sprawdzeniu, okazało się, że 1939 był rokiem publikacji. Z badań literatury nasuwały się wątpliwości, aby wysunął taką propozycję tak wcześnie jak w roku 1935, a nie pasuje to do definicji powiernictwa Przekazów Urantii, odnośnie kategorii niezdobytej wiedzy, której objawienie zostało dozwolone. Jednak zapewniono mnie, że nic nie zostało dodane do tekstu po roku 1935 i miałem zakwalifikować ten fakt do kategorii "proroczej". Dopiero po tym jak Matthew Block zaczął odkrywać ludzkie źródła materiałów publikowanych pomiędzy rokiem 1935 a 1943, zrozumiałem proces pytań i odpowiedzi, który uprzednio opisałem.

To właśnie dzięki dokładnemu porównaniu przez Matthew'a słów, sekwencji i wyrażeń, w związanych z tematem Przekazach Urantii oraz w referatach, publikowanych w roku 1942 przez George Gamowa, urodzonego w Rosji fizyka zamieszkałego w USA, uświadomiłem sobie dodatki i modyfikacje poczynione po roku 1935.

Sceptyk powiedziałby, że mówiąc powyższe, zredukowałem zawartość Przekazów Urantii do poziomu raczej nieistotnego niż proroczego. Są tam jednakże ciekawe punkty, które wykazują, że autor Przekazów Urantii nie kopiował po prostu kawałków referatu Gamowa, lecz posiadał niezbędną wiedzę specjalistyczną, aby oddzielić ziarno od plew, nie kopiując pomyłek Gamowa.

Gamow oświadcza, że cykl węglowy, określony przez Bethego w roku 1939, jest cyklem reakcji "odpowiedzialnym za produkcję energii w Słońcu i innych gwiazdach ciągu głównego ...".

Przekazy Urantii mówią nam inaczej, że energia gwiazd jest "wyzwalana przez różne, złożone ciągi nuklearnych reakcji łańcuchowych, z których najpopularniejszą jest reakcja wodór-węgiel-hel..." W rzeczywistości nasze Słońce jest zbyt małe aby należeć do klasy gwiazd zasilanych przez reakcję łańcuchową proton-proton, podczas jego stadium spalania wodoru w hel. Przekazy Urantii uniknęły pomyłki Gamowa, który mówi, że Słońce używa cyklu węglowego.

Dalej Gamow omawia ostatnie stadia życia gwiazd, po czym następuje sekcja zwana "Gwiezdne katastrofy" , która opisuje nowe i supernowe, zdarzenia, w których gwiazdy z początku zapadają się a później wybuchają.

W następstwie odkrycia neutronu, w roku1932, Bade i Zwickly wysnuli wniosek, że gwiazda neutronowa byłaby końcowym produktem implozji supernowej. Dowody były naprawdę nikłe i z powodu reputacji Zwickly'ego o jego niemiarodajności, idea ta była przeważnie ignorowana. Gamow był lepszym niż Zwickly fizykiem, lecz także uważany był przez wielu za niemiarodajnego.

W roku 1941 Gamow i Schoenberg opublikowali referat, proponujący, że hipotetyczne cząstki, znane fizykom jako neutrina, środkiem, za pomocą którego energia supernowej mogła być przenoszona z wnętrza gwiazdy do jej strefy zewnętrznej, pozwalając na jej zapadnięcie się w ciągu minut. Wolfgang Pauli, laureat nagrody Nobla, pierwszy wymyślił neutrino w roku 1932, jako cząstkę bez właściwości, żeby wyjaśnić rozbieżności w balansie energii, podczas radioaktywnego rozpadu jądra atomowego. Istnienie tej cząstki nie było w rzeczywistości udowodnione do roku 1956. Gamow i jego zespół, opublikowali także serię wysoce spekulacyjnych referatów, w roku 1940, w których rozszerzanie się wszechświata postulowane przez Hubble, było traktowane jako pochodzące z ognistej kuli termojądrowej. Niestety wiele z ich detali termonukleogenezy, w której pierwiastki przeistaczały się nawzajem, okazało się później błędnych; zespół Gamowa został rozwiązany, jego praca zignorowana i wzgardzona.

Na skutek porównań Matthew Blocka muszę przyznać, że zrewidowany referat Gamowa z 1942 roku był także źródłem następującego komentarza Księgi Urantii.

"W wielkich słońcach -- małych okrągłych mgławicach -- gdy wodór się wyczerpie i następuje skurcz grawitacyjny, jeśli ciało takie nie jest odpowiednio nieprzezroczyste, by utrzymać ciśnienie wewnętrzne dla wsparcia gazów z rejonów zewnętrznych, wtedy następuje nagłe zapadnięcie się. Zmiany grawitacyjno-elektryczne dają początek niezmierzonym ilościom drobnych cząsteczek, pozbawionym potencjału elektrycznego i cząsteczki takie łatwo wylatują ze słonecznego wnętrza, doprowadzając tym samym do zapadnięcia się gigantycznych słońc w przeciągu kilku dni. Emigracja tych "cząstek dezerterów" spowodowała zapadnięcie się gigantycznej nowej z mgławicy Andromedy, około pięćdziesięciu lat temu. Rozległe to ciało gwiezdne, zapadło się w ciągu czterdziestu minut czasu Urantii". (464)

"Niezmierzone ilości drobnych cząstek pozbawionych potencjału elektrycznego" to neutrina, których istnienie nie było udowodnione do roku 1956. Referat, który dostarczył bazy teoretycznej dla zrozumienia supernowych, napisany został w roku 1957, lecz nie dawał żadnej roli neutrinom. Dowód rzeczywistego istnienia gwiazd neutronowych nie nadszedł wcześniej niż w roku 1960, kiedy obserwacje, przy użyciu radioteleskopów, zidentyfikowały szybko wirujące ciało, nazwane pulsarem, w mgławicy Kraba, które nie mogło być białym karłem. Ostateczny dowód wyniknął z obserwacji poczynionych z orbitującego obserwatorium promieni rentgenowskich, w roku 1967, a wybuch neutrinowy supernowej został odkryty w Obłoku Magellana w roku 1987.

Intuicja Gamowa na temat roli neutrin była poprawna, lecz uległ on opinii tamtych dni i sprzeciwił się hipotezie Zwiky'ego o formowaniu gwiazd neutronowych. Zamiast tego wnioskował, że dla wielkich gwiazd, powyżej tak zwanej masy krytycznej Chandresekhara, wynoszącej 1,4 masy Słońca, gwałtowne zapadnięcie się supernowej zawsze będzie osiągać swą kulminację w formowaniu się białych karłów, jak to się często zdarza przy małych gwiazdach.

Godnym uwagi jest to, że autor Przekazu Urantii określił formowanie się białego karła w paragrafie poprzedzającym nasz ostatni cytat ze strony 464, lecz znowu uniknął powtórzenia pomyłki Gamowa, który wnioskował, że taki sam los oczekuje duże gwiazdy, które zapadają się jako supernowe. Możliwość uniknięcia takiej pomyłki jest raczej niewielka dla każdego, oprócz autora posiadającego znacznie rozbudowaną wiedzę.

W związku z tym, jakie były możliwości, nawet dla profesjonalnego naukowca, prawidłowego zgadnięcia we wczesnych latach czterdziestych, że cząstka bez właściwości, której istnienie nie zostało potwierdzone, byłaby katalizatorem przy formacji gwiazd neutronowych? Doprawdy nadzwyczaj małe. Sam Zwicky też tego nie twierdził, wnioskując, że promieniowanie kosmiczne jest rezultatem eksplozji. Również Burbridges, który razem z Fowlerem i Hoylem stworzył bazę teoretyczną dla zrozumienia supernowych w roku 1957, nie przypisał żadnej roli neutrinu.

Czy jest zatem relacja Przekazów Urantii "prorocza" pomimo dodania materiałów powstałych po roku 1935? Każdy musi zadecydować sam. Moje własne przypuszczenie mówi, że jest to bardzo prawdopodobne.

Bibliografia:

1. Thorne, Kip S. "Black Holes and Time Wraps." (W.W. Norton, N.Y. 1994)

2. Gamow. G. Science Monthly, January 1942

3. Burbridge, E.M.,G.R. Burbridge, W.A. Fowler, and F. Hoyle. (1957)

Dryf kontynentalny

W szczegółach opowiadania o życiu oraz o ewolucji lądu na naszej planecie, w Przekazach Urantii Nr 57, 58, 59 i 60, autorzy mocno popierają koncepcję dryfu kontynentalnego, ideę, która po raz pierwszy była ogłoszona przez Alfreda Wegenera w roku 1910. Jeśli odbierzemy tym czterem Przekazom ideę dryfu kontynentalnego, staną się one zupełnie chaotyczne.

W naszych poprzednich referatach, moi współautorzy i ja, zwróciliśmy uwagę na fakt, że w okresie kiedy Przekazy Urantii były otrzymane i opublikowane (1934 - 1955), idea dryfu kontynentalnego była popierana bardzo słabo i tylko przez kilku geologów. Niechęć dla tej idei wydawała się szczególnie silna w USA. Antypatia ta trwała od wczesnych lat dwudziestych, aż do okresu lat sześćdziesiątych.

Z naszego punktu widzenia, jeśli Przekazy Urantii byłyby rzeczywiście pisane przez ludzkich autorów, byłoby raczej absurdalne z ich strony występowanie przeciwko przeważającym, silnym, profesjonalnym opiniom o historii stworzenia życia i ewolucji lądu, opiniom tak bardzo zależnym od poprawności teorii dryfu kontynentalnego.

Na poparcie naszego punktu widzenia, że sprzeciw w stosunku do tej teorii był nadzwyczajnie silny, odwołaliśmy się do niedawno opublikowanej książki historyka nauki H.E. Granda, jak również do wcześniejszej krytyki teorii Wegenera dokonanej przez wybitnego geologa, R.T. Chamberlina, gdzie wyliczył on 18 punktów, które jak sądził, były niszczące dla owej hipotezy.

Krytyka Gardnera, dotycząca naszego opisu dryfu kontynentalnego jest przykładem tego, co Meredith Sprunger określił jako błędy nie związanych z tematem wniosków. Gardner znalazł publikacje garstki europejskich i południowo-afrykańskich geologów, którzy popierali idee Wegenara. Gardner mówił o nich chaotycznie, dając banalne detale z różnych konferencji i postulatów, kończąc potem słowami, "Czterech urantiańskich autorów przywiązuje także wielką wagę do dwóch starożytnych eksplozji supernowych".

Dzięki technice rozpraszania uwagi swoich czytelników, metody Gardnera mogą odnieść skutek wśród grupy czytelników bezkrytycznych. Lecz jako domniemanie profesjonalna, destrukcyjna krytyka, jest ona mało wartościowa. Dodatkowo, oprócz odwracania uwagi poprzez cytaty względnie nie związane z tematem, Gardner wyciągnął także inny trik swego zawodu. Zupełnie zignorował ważne aspekty, dla których nie miał wyjaśnienia.

Dla historii dryfu kontynentalnego z Przekazów Urantii główną "proroczą" pozycją jest rzeczywista data rozpoczęcia dryfu, podana jako 750 milionów lat temu.

Jako swą datę początku dryfu, Wegener sugerował okres 200 - 300 milionów lat temu, opinia ta pozostawała dominującą do lat 80 tych, kiedy data początku cofnięta została wstecz do 500 milionów lat lub więcej. Ostatnie obliczenia rzeczywiście zbieżne są z 750 milionami lat, czasem podanym w Przekazie 57 Księgi Urantii.

[Uwaga: Datowanie geologiczne tego typu nie jest w żadnym stopniu wiedzą ścisłą. Obliczenia - 750 - mogą znaczyć "bliższe do 750 niż do 700 czy 800 milionów"].

Przegląd "tektoniki płyt", nowej nazwy dla "dryfu kontynentów", w ostatnim wydaniu Encyklopedii Brytaniki, edycji CD-ROM podaje, "...brak wiary (w dryf kontynentalny Wegenera) był tak silny, że graniczył często z oburzeniem. Jednym z największych oponentów był geofizyk brytyjski Sir Harold Jeffreys, który całe lata spędził próbując zademonstrować, że dryf kontynentalny jest niemożliwy ze względu na to, że wytrzymałość płaszcza powinna być znacznie większa niż jakiekolwiek ewentualne siły przemieszczające... To było w Ameryce Północnej, niemniej jednak opór dla idei Wegenera był ostry, aż do przesady i prawie jednomyślny...Wegener był atakowany ze wszystkich właściwie możliwych punktów widzenia, jego dowody paleontologiczne, odnoszące się do pomostów lądowych, podobieństwa warstw po obu stronach Atlantyku, poddawane były w wątpliwość, dopasowanie brzegów atlantyckich ogłoszono za niedokładne a szczególnie powątpiewano na temat jego kompetencji ...."

Jeśli autorzy Przekazów Urantii byli ludźmi, potrzebujemy wytłumaczenia, w jaki sposób zdolni byli oni wyjść z tak niezwykłymi ideami, określającymi czas zjawiska dryfu kontynentalnego. Skompromitowany w owym czasie Wegener określił 200 milionów lat, jako czas rozpoczęcia podziału superkontynentu, autorzy Przekazów Urantii podają 750 milionów lat i wygląda, że wszyscy mają rację. Wyjaśnienie jest takie, że superkontynent odbudował się i rozdzielił po raz drugi. Wegener miał pewne dowody na poparcie swoich idei. Wygląda, że zupełnie nie było dowodów na poparcie czasu 750 milionów lat, jako początku podziału, wtedy kiedy Przekazy Urantii były napisane czy opublikowane.

Jedyną alternatywą jest szczęśliwy traf. Lecz szansa prawidłowego zgadywania jest znikoma.

Bibliografia:

1. Le Grand, H.E. "Drifting Continents and Shifting Theories." (Cambridge University Press, 1988)

2. Gardner M. "Urantia: The Great Cult Mystery." (Prometheus Books, 1995)

3. Sprunger, Meredith, "The Purpose of Revelation" Innerface International Vol.3 No.1.1996.

4. Dalziel, I.W.D. Scientific American 272 (1) 38, (1995)

 

A gdyby tak?

A gdyby tak Przekazy Urantii rzeczywiście były napisane przez komitet dążący do ocalenia świata? Komitet taki musiałby mieć wiedzę na poziomie ekspertów w dziedzinie Biblii, archeologii i historii obszaru Palestyny z pierwszego wieku n.e. rozległą wiedzę o imperium rzymskim, z dodatkiem biegłości w dziedzinach chemii, geologii, historii, fizyki i ogólnie nauk ścisłych.

Napisanie ponad 2000 stronic Księgi Urantii wymagałoby ogromnego wysiłku oraz nakładu czasu. Stąd logicznym byłoby dla autorów, aby działali bardzo selektywnie podczas zgadywania przyszłych odkryć, które powinny być dane w ramach informacji wypełniających "brakujące luki", dopuszczalnych powiernictwem. Poniżej kontynuujemy dalej dyskusję na temat domniemanych "brakujących luk", nie odkrytych, lecz proroczych informacji.

Pochodzenie systemu słonecznego

Przekazy określają czas początków systemu słonecznego na 4,5 miliarda lat, wtedy gdy podana przez Hubble ekspansja wszechświata uważana była za najlepszy wskaźnik wieku wszechświata. W roku 1952 uznano, że szacunek wieku wszechświata, wynoszący około 2 miliardów lat, nie jest prawidłowy, gdyż niewłaściwy typ gwiazd zmiennych typu cefeid został użyty do poczynienia obliczeń. Skorygowane obliczenia podawały około 4 do 5 miliardów lat, co dało wszechświatowi ten sam wiek, jaki szacowany był przez Przekazy Urantii jako wiek systemu słonecznego.

W roku 1955, roku druku Księgi Urantii, radiometryczne pomiary wieku materiału z meteorytów dawały wartość 4,6 miliarda lat. Niektórzy astronomowie sądzili, że mogła być to właściwa ocena wieku systemu słonecznego.

Czy możliwe byłoby, aby szacunki Przekazów Urantii były oparte na tym pomiarze? Aby to zrobić należałoby przepisać i znacznie zmienić inne materiały dotyczące ewolucyjnej historii naszej planety. Metalowe płyty drukarskie książki, starego typu, były już w drukarni. Wydaje się, że jedynie sam czynnik czasu wyklucza taką możliwość. Na uwagę zasługują również inne czynniki.

Hipotetyczny "ekspert", odpowiedzialny za tekst, powinien wiedzieć, że wiele pierwiastków znajdujących się na naszej planecie posiada swe początki w gwiazdach, które ukończyły swój cykl, eksplodując jako nowa. Pył kosmiczny, który pozwolił stworzyć system słoneczny, jest wtórnego pochodzenia, nie z żadnego Wielkiego Wybuchu, więc musi być znacznie młodszy niż sam wszechświat, aby pozwolić na formowanie galaktyk i powtórzenie cykli gwiezdnych. Zatem, oparte na teorii Hubbla obliczenia wieku wszechświata i szacunki meteorytowe wieku naszego systemu słonecznego, były zupełnie nieporównywalne. Lecz czy radiometryczne obliczenia wieku meteorytowego rzeczywiście odzwierciedlają wiek systemu słonecznego? Podczas gdy jest to możliwe, wciąż nie mamy dostatecznych informacji, aby zyskać pewność.

Tak więc, nawet gdyby czynnik czasu zezwolił na użycie danych z meteorytów, uznanie ich przez hipotetycznego "eksperta", w obliczu sprzecznych dowodów, stawiałoby go w roli człowieka lekkomyślnego.

Przybycie człowieka czerwonoskórego do Ameryk

Przekazy Urantii ustalają to na okres 85.000 lat temu. Clovis, było tym stanowiskiem archeologicznym w Nowym Meksyku, które w latach trzydziestych dało początek dacie przybycia, jako zbliżonej do 11.000 lat temu. Odchylenia od tej daty napotykały gorącą opozycję,do poziomu absurdu. Jedynie w kilku ostatnich latach, alternatywne punkty widzenia były rozważane, niektóre cofając datę przybycia aż do 40.000 lat temu.

Niektóre ostatnie obliczenia, przy użyciu zegara mitochondriów DNA, przesuwają się do 78.000 lat temu. Ciekawostką jest, że człowiek jak się wydaje, przybył do południowego cypla Ameryki Południowej 10.000 lat temu.

W świetle tych niejasności, z okresu kiedy Przekazy były pisane, dlaczego hipotetyczny komitet ekspertów zaryzykował zgadywanie czasu na 85.000 lat temu?

Powstawanie gór

Przekazy Urantii łączą proces powstawania gór z dryfem kontynentów, jako odpowiedzialnym za budowę łańcucha gór na zachodnim wybrzeżu Ameryk, łańcucha rozciągającego się od Alaski do dołu Ameryki Południowej. (689)

Współcześni czytelnicy prawdopodobnie nie zwrócą uwagi na to twierdzenie. Lecz przed połową lat 50 tych a nawet później, dryf kontynentalny klasyfikowany był jako niedopuszczalna herezja wśród znacznej większości geologów. Więc dlaczego hipotetyczny komitet ekspertów użył tej herezji jako głównego czynnika górotwórczego?

Oświadczenia Przekazów Urantii o ewolucji kontynentów i żywych organizmów planety, mogły być zaliczone do kategorii "wyższej niż fikcja". Są one jednak wyjątkowo prorocze.

Dzisiaj jedynie ci, którzy są dobrze obeznani z obecnymi ideami, dotyczącymi szczegółów tych oświadczeń, mogą być świadomi, że są tam ważne różnice. Niemniej jednak, w zakresie celów przedstawionych przez autorów -- syntezy nauki i religii w spójną filozofię wszechświata, ich przedsięwzięcie jest godne podziwu.

Lecz jaka sytuacja powstałaby, gdyby wszystkie szczególy były wysoce trafne?

Odpowiedź, którą dajemy na to pytanie, odzwierciedla nasz postęp w zrozumieniu celów pierwszej fazy naszej wszechświatowej drogi bytu. Zbawienie, jak nam powiedziano, jest przez wiarę -- i wyłącznie przez wiarę. (1593) Zrozumienie tego faktu oznacza docenienie specyficznych właściwości Przekazów Urantii.

Monstrualne dinozaury w Australii

Przekazy oświadczają, że szczątki monstrualnych dinozaurów leżą pogrzebane w Ameryce, Europie Zachodniej, Południowej Afryce, Indiach ale nie w Australii. (687) Skamieliny dinozaurów występują w Australii, lecz do chwili obecnej (1998) nie ma żadnych z klasy monstrualnych. Kiedy Przekazy były pisane, w Australii niebyło żadnych dostępnych informacji na temat jej dinozaurów. Więc na podstawie jakiej ewidencji eksperci ryzykowali swe przypuszczenia? Jeśli byłyby nieprawdziwe, ośmieszałyby książkę. Jednak niewielki wywierają wpływ na czytelników, nawet gdy są prawdziwe.

Wędrówka torbaczy

Przekazy mówią, że przodkowie kangurów wędrowali poprzez Australię 45 milionów lat temu, a 35 milionów lat temu istniał most lądowy łączący Australię, Antarktykę i Amerykę Południową.

Skamieliny torbaczy znaleziono w warstwie wyższego oligocenu (35 - 40 milionów lat temu) w Australii i tak dalece jak w kredzie w Ameryce Południowej (około 65 milionów lat temu). Skamieliny torbaczy zostały znalezione na wyspie Seymour w rejonie antarktycznym. Dowody, uzyskane na podstawie skamieniałości, wykazują, że torbacze nie dotarły do Australii ani z Azji ani z Afryki.

Ponownie, najnowsi czytelnicy przejdą obok tej informacji bez uświadomienia sobie, że w czasie pisania książki idea dryfu kontynentalnego była wciąż poważną herezją. Obecnie połączenie tych trzech kontynentów stanowi uznaną część teorii.

Czy więc oświadczenie o przemieszczaniu się torbaczy i dryfie kontynentów miałoby być jeszcze jednym, szczęśliwym zgadywaniem naszego, hipotetycznego komitetu specjalistów, jako że nie było dowodów aby przypuszczać, że migracja poprzez Antarkty mogła mieć miejsce. Tak jak w przypadku dryfu kontynentalnego i powstawania gór, błąd czyni książkę niemądrą, poprawność daje niewiele, chyba że czytelnikom biegłym w geologii i paleontologii.

100 stałych pierwiastków

"W Orvontonie nigdy nie można było, w sposób naturalny, zmontować ponad stu elektronów orbitalnych w jeden system atomowy. Kiedy sto pierwszy zostanie sztucznie wprowadzony w pole orbitalne, rezultatem zawsze jest natychmiastowy rozpad... (478)

Powyższy tekst pochodzi z pierwszego druku, ktoś skorzystał z możliwości dodania słowa "prawie" przed "natychmiastowy" w dalszych wydaniach. Ważnym słowem dla zachowania w pamięci jest "naturalny".

Wiadomo było od lat trzydziestych, że nowe pierwiastki mogą być wytwarzane poprzez bombardowanie pierwiastka neutronami, na skutek czego nastąpi proces rozpadu beta, w którym jądro atomowe, z wychwyconym neutronem, traci elektron. W procesie tym jeden z neutronów jądrowych staje się protonem. Taki pierwiastek przesuwa się, stając się następnym z kolei pierwiastkiem w tablicy Mendelejewa.

W latach czterdziestych Bohr poczynił przewidywania (które się sprawdziły), że proces rozkładu beta skończy się wraz z pierwiastkiem setnym. Zatem żaden pierwiastek, powyżej tego numeru atomowego, nie może być wytwarzany przez wychwycenie neutronu -- proces rozkładu beta. To właśnie wydaje się procesem, który autorzy objawienia uznają za naturalny.

Pierwiastki do numeru 112 były wytwarzane innymi metodami i wszystkie są wysoce nietrwałe. Pierwiastek 101 (mendelew 256) został wytworzony w 1955 roku przez bombardowanie einsteinu 253 jonami helu. Pierwiastek 102 (nobel) został wytworzony poprzez bombardowanie pierwiastka 96 (kiur) atomami węgla.

Wątpliwe jest, czy taki typ reakcji zdarza się "naturalnie", nawet podczas eksplozji supernowych. To, że można go wytworzyć w laboratorium, jest zasługą pomysłowości ludzi w tę działalność zaangażowanych. W ostatnich publikacjach zostało podane, że nowe pierwiastki, z połowicznym okresem rozpadu mniejszym niż 10 mikrosekund mogą być zidentyfikowane, nawet jeśli wśród 10 miliardów prób jedynie dwa jądra połączą się razem, by utworzyć superciężki pierwiastek. Pojedynczy atom w ten sposób wytworzony, będzie zarówno wykryty jak i zidentyfikowany.

Możliwości pojawienia się tych superciężkich pierwiastków w sposób naturalny, w eksplozjach nowych, mogą być znikome. Nawet jeśli są tam wytwarzane, rozkładają się zazwyczaj natychmiast.

Przekazy Urantii używają słowa "natychmiast" i jego pochodnych w różnych kontekstach. Mówią na przykład, że istoty ludzkie, "z kosmicznego punktu widzenia, rodzą się, żyją i umierają w czasie względnie natychmiastowym". W terminologii perspektywy kosmicznej, pierwiastki powyżej setnego i kilka poniżej, mogą istnieć jedynie w czasie względnie natychmiastowym, a wiele z nich nie istnieje prawie wcale.

Ważnym punktem, dotyczącym wypowiedzi o stu pierwiastkach jest to, że wtedy kiedy takie oświadczenie zostało przedstawione, było ono "prorocze". Teoria Fermiego dotycząca wychwytywania neutronu i rozkładu beta, była ogłoszona w 1937 jednocześnie z wytworzeniem technetu z molibdenu. Jednakże zaprzestanie jej funkcjonowania na pierwiastku numer 100 nie było udowodnione empirycznie aż do połowy lat 50 tych. Stąd mamy tylko bardzo wątłą i niejasną ewidencję dotyczącą "eksperta", którego użyto do wyrażenia tej idei w Przekazach.

Bibliografia:

1. Armbruster, P. and F.P. Hessberger, "Making New Elements." Scientific American 279 (3) 50. (1998)

Człowiek z Piltdown

W latach trzydziestych, bardzo ciekawym obiektem zainteresowania społecznego i naukowego było "brakujące ogniwo", idea dowodu ze skamieniałości, która bezdyskusyjnie wiązałaby ludzką ewolucję z naszymi "kuzynami" z rodziny małp.

W książce "The Science Content of The Urantia Book" (1991) zwróciliśmy uwagę na fakt, że przy omawianiu ludzkiej ewolucji Przekazy Urantii nadmieniały człowieka jawajskiego, człowieka pekińskiego, człowieka z Hilderbergu, człowieka kromaniońskiego i Neandertalczyka, lecz nie napomknęły o najbardziej interesującym z nich wszystkich w połowie lat trzydziestych, o człowieku z Piltdown. To o nim słynny Louis Leakey napisał w swojej książce, Adam's Ancestors, "czaszka z Piltdown jest prawdopodobnie bardziej zbliżona do Homo sapiens niż do jakiegokolwiek innego znanego typu". Załączamy też cytat z książki Martina J. Readera, Missing link, że człowiek z Piltdown nie był zdemaskowany jako fałsz, aż do okresu lat pięćdziesiątych.

Nasze informacje nie były na tyle wystarczające, żeby zapobiec zasygnalizowaniu przez Martina Gardnera, że ominięcie informacji o człowieku z Piltdown w Przekazach Urantii nie ma znaczenia, gdyż każdy wiedział, że człowiek z Piltdown był falsyfikatem.

W książce A Scientific Forgery (1990), która była dla nas niedostępna w czasie pisania naszego opracowania, Frank Spencer opierał się na wcześniejszej pracy australijskiego historyka Ian Langhama, głoszącego swą opinię, że falsyfikat z Piltdown "był przykrawany w celu wytrzymania naukowej lustracji i tym samym promowania określonej interpretacji, opartej na dowodach z ludzkich skamieniałości". Pozostawał on kontrowersyjny i był tematem gorących dyskusji, aż datowanie fluorynowe i inne testy wykazały, w r 1953 i 1954, że czaszka była kunsztownie ucharakteryzowanym fragmentem czaszki liczącej około 50.000 lat. Sprawia to, że brak nawiązania do niej w Przekazach Urantii jest do pewnego stopnia faktem znaczącym, a Gardner raz jeszcze jest w błędzie.

O "proroctwie"

Informacja prorocza tutaj omawiana, to tylko przykład, lecz powinien on wystarczać każdemu czytelnikowi z otwartym umysłem dla podjęcia decyzji, że Przekazy te muszą być niezawodnie warte uwagi.

Niezależnie od informacji proroczych, które okazały się prawdziwe, dobrze poinformowani czytelnicy znajdą także materiały, które są znacznie przestarzałe. Musi to być zaakceptowane jako nieuniknione, ze względu na warunki powiernictwa, ograniczającego autorów do naszego poziomu wiedzy z lat trzydziestych.

Każda naprawdę dokładna i poważna analiza informacji "proroczych" tam podanych, będzie zmuszała ludzi z uprzednimi intencjami odrzucenia Przekazów do rozciągnięcia ich "prawdy" poza rozsądne limity, w celu uspokojenia sumienia.

Dla mnie osobiście, materiał proroczy niewiele ma wspólnego z moimi przekonaniami, że to objawienie jest tym za co się podaje. W części IV spotkałem Jezusa, którego znałem od wielu lat. Przekazy Urantii poszerzyły tę wiedzę a potem dały premię w postaci gruntownego poznania i znacznie lepszego zrozumienia Ojca, Syna i Ducha Świętego, z dodatkiem ogólnego poglądu na okazałą i nieprawdopodobną Kreację, jej cele i moją własną w niej rolę. Dochodzę też do wniosku, że jakość tekstu stawia to dzieło w swojej własnej, niezrównanej klasie, czyniąc je tym samym wartym przeczytania, niezależnie od jakichkolwiek twierdzeń o "natchnieniu".

Wiara i osobiste doświadczenie a nie nauka czy nawet głębokie wartości, tym co wynosi duchową zawartość Przekazów do poziomu podniosłości. Potencjalnie każdy może zyskać dzięki studiowaniu Przekazów Urantii, niezależnie od ich autorstwa. Tak jak w przypadku nauczania i życia Jezusa z Nazaretu, posiadają one potencjał zmiany jednostki oraz świata, w którym żyjemy.